po raz pierwszy do kilku miesięcy jadę samochodem do miasta, ma Mariensztat. Przestawiłem się na autobusy. Mimo ciemności i korków dobrze i pewnie mi się jechało. Leki i wiek osłabiły mi zapewne refleks, ale są we mnie setki tysiące przejechanych kilometrów, jeździłem po Sztokholmie przez cztery lata, ale był też Nowy Jork, Paryż, Amsterdam, Rzym, Kopenhaga, Berlin, steki miast. A teraz czułem mały niepokój, że mam jechać w serce mojego miasta. Ma Mariensztacie galeria „Art” Wojtka Tuleyi, na Bednarskiej tuż obok placyku, gdzie kiedyś była fontanna. Ten plac na dole skarpy wiślanej, mógłby być tętnić życiem a jest martwy, chociaż dwieście metrów do niego płynie Krakowskim Przedmieściem rzeka ludzi i kłębi się tłum na pobliskim Placu Zamkowym. Wyciąłem numer w swoim stylu, pojechałem na wernisaż o dzień wcześniej. Trochę się zdziwiłem, że galeria pusta, zaskoczenie , że mieści się w lokalu w dawnego sklepu, który świetnie pamiętam. W środku siedzi Joanna Karpowicz, malarka, której obrazy wiszą na ścianach Wojtka nie widzę. Ma przyjść za kilka minut. Piękne obrazy, realizm magiczny, Joanna to siostra Kasi Karpowicz, to ona sto lat temu napisała do mnie, że ma siostrę Kasię, która studiuje ASP w Krakowie i jest bardzo utalentowana, przesłała mi jej rysunki. Pojechałem do Kasi do Krakowa i zachwyciłem się jak maluje. Skontaktowałem ją z Wojtkiem, który miał wtedy galerię na Krakowskim, tak zaczęła się wielka malarska kariera Kasi. Kasia wie i pamięta, że znacząco wpłynąłem na jej malarski los. (niezwykła rodzina, znakomitym malarzem był prof. Karpowicz ojciec Kasi i Joanny, dobrą malarska jest ich matka). Dobrze się stało, że pomyliłem dzień bo jak oglądać obrazy w tłoku. I mogłem pogadać spokojnie z Wojtkiem, gdy pojawił się w galerii. No i miałem szczęście, że nie pocałowałem klamki. Wojtek popatrzył na mnie okiem zranionej sarny, powiedział, wiem co zaraz powiesz, mam pod łóżkiem obrazy Krosnego…Tak, to chciałem powiedzieć. Teraz Wojtek jak to on, przeciąga się, zwleka, z trudem sączy słowa, nie wie, nie jest pewien. To jego nowa galeria po latach bez galerii, nowe miejsce, niepewne, czas niepewny, wszystko niepewne a może nawet groźne. Malarz ciekawy ale w Sztokholmie, to tez kłopot…już widzę, że nic z tego nie będzie, nie może się zdecydować i tak mu to zostanie, jeśli napiszę do niego za jakiś czas, nie odpisze, tak ma w zwyczaju. Mówi, że mnie nie zostawia, ale mnie zostawia i idzie na zaplecze grzebać przy obrazach jakbym już wyszedł. Zawsze mam wrażenie, że on się okropnie męczy jak z kimś rozmawia. Dziwak, ekscentryk. A brat słynny i szlachetny sędzia. Nie bliźniak a wygląda identycznie i ten sam głos.
piątek
PODYSKUTUJ: