Piatek

Nie mam nadal laptopa, stukam palcem na telefonie .

Okno w mojej pracowni przeraźliwie puste bez świerku, który je wypełniał po brzegi. Poczucie, że umarł ktoś bliski.

Przepraszam za niechlujne, pełne błędów wpisy, tak to jest gdy stukam jednym palcem w telefon. Komputer odzyskany. Ale śpię cały dzień, jak zwykle po wyjeździe. Nie wiem co będę robił w nocy.

Przed chwilą zgubiłem okulary do komputera. Były dopiero co i nie ma ich, przetrząsnąłem swoją pracownię, nie ma. Podobnie zniknął dowód rejestracyjny Forda, sporo innych rzeczy, zaczynam wierzyć w czarną dziurę w swoim domu.

Wracając do Trzebini…mało ładnego w Trzebini, ale kończy się budowa ładnej przeszklonej biblioteki. Śpię w dworku Zieleniewskich, gdzie centrum kultury, tam dwa spotkania z uczniami ze szkół w Trzebini i w Chrzanowie. Wykłady, powiedzmy warsztaty dla uczniów na temat, jak gromadzić materiał do tekstów, jak pisać. Mają brać udział w konkursie na pracę o ofiarach holocaustu w Trzebini i w pobliskim Chrzanowie. Nie wiem co z tego wyjdzie, skoro już prawie nie ma świadków. Pytam czy są wśród nich antysemici. W klasie z liceum w Trzebini, dwóch chłopców podnosi rękę, robią to zdecydowanie i śmiało. Zgłupiałem i nie zapytałem, dlaczego, mając chyba poczucie, że to intymne zwierzenie , jakby mieli mówić o wstydliwej chorobie, teraz żałuję. Klasa wojskowa z Chrzanowa okazała się wolna od uprzedzeń, ale czy byli szczerzy? Tak się porobiło, że teraz trochę wstyd mieć rasowe uprzedzenia. Nauczycielka potem do mnie podeszła i powiedziała , że sprawa nie jest taka prosta, potwierdzając moje podejrzenia.

Z uczniami z liceum w Trzebini

Spotkania zorganizowała Agnieszka Kostuch, znamy się od dawna, pochodzi z małego Trzemeszna, sporo młodsza ode mnie, z pasją do literatury, z różnymi pasjami. Jej ostatnia to dawna społeczność żydowska i holocaust. W Trzemesznie wskrzesiła zniszczony przez czas i ludzi cmentarz żydowski, wciągnęła to grupkę osób, w Trzebini, gdzie teraz mieszka, stworzyła Stowarzyszenie Kehlila Trzebinia, walczy o uratowanie zrujnowanej synagogi w tym mieście, organizuje spotkania.

Przed odjazdem na dworcu w Trzebini mały obiad, ciekawa restauracja, piec do pizzy w czarnym kotle starej lokomotywy. Jest z nami X, mieszka w Trzebini, judaistka, też ciekawa osoba, miło mi było ją przytulić na pożegnanie. Agnieszka odprowadziła mnie na peron. I dobrze bo bym przegapił swój pociąg. Moje roztargnienie nie ma granic. Na peronie ładna pani, pewnie 55 lat, może więcej, świetnie elegancko ubrana. Spotykamy się potem ciągle, też w pociągu do Krakowa, siedzi blisko , wychodząc w Warszawie, mówi do mnie : „widzę, że bratnia dusza widziałam, że czyta pan Broniewskiego.” Miała w sobie klasę i blask. Potem nie mogłem odżałować, że nie dałem jej wizytówki, jestem jej ciekaw, a wiem, że już nigdy nie spotkamy się.

PODYSKUTUJ: