ciężka noc, Ewa czymś się zatruła, podejrzewa, że ciastem, które osobiście zarobił Franek. Pierwsze ciasto w jego życiu i taka katastrofa. Ja nie wierzę w teorię ciasta, zjadłem go trzy razy więcej niż Ewa i byłem zdrowy.
Na obiad z chłopcami, ja z Antkiem do wietnamskiej knajpki, Franek na kebaba obok…
Dzwonił Zbyszek, zachwycony moim „Rokiem szczura” i właśnie połączeniem bloga i felietonu, do czego mam wątpliwości. Cenię jego oko więc zachęcony muszę się brać za opracowanie tej ksiązki.
Dużo stresów domowych, ale wieczorem na uspokojenie gra planszowa, za czym nie przepadam, ale to buduje więź rodzinną. Gra na wyobraźnię i skojarzenia. Antek w tym jest dobry, cieszy mnie to, wrażliwy, inteligentny, pracowity, tylko nie w sprawach szkolnych, więc strach będzie o maturę i studia.
Dzwonił poeta Józek Kurylak, ledwie żywy o czym mówił jego głos, ale zadowolony, bo był trzy dni szpitalu i stwierdzono, że ma mocne serce. Tylko problem z oddychaniem bo przepalił sobie papierosami płuca. Palił zawsze jak smok. Jak moja pierwsza żona i efekt taki sam. Jest w tym potężna dawka autodestrukcji.
Pechowe głosowanie w sejmie, trzech głosów zabrakło, by znieść karalność za pomoc w aborcji. Ale to omsknięcie się o włos. Durnie z PSLu. Chłopi zażynają bez zmrużenia powiek zwierzęta, które maja o wiele więcej duszy niż kilkutygodniowy ludzki płód, a teraz tacy moraliści. Zyskiwać będzie lewica, do której ciężko mi mieć sympatię ale w sprawach światopoglądowych z nimi się zgadzam.
Trzy oblicza w pierwszej sejmowej ławie, Terlecki, Kaczyński, Błaszczak, karykaturalne, monstrualne, Muppet Show.
Jakieś nowe wiersze, z wielkim trudem, trud czasami rodzi kamienie a czasami skrzydła.