piątek

wczoraj ekipa filmowa u mnie, nagrywają materiały o domu pracy twórczej w „Oborach”.Za późno o kilkanaście lat. Stali bywalcy, pisarze, ci lepsi artyści już nie żyją. Pamiętam z lat 60 i 70 taras, tam siwa głowa Wańkowicza i ojca, łysa głowa Słonimskiego. Niezwykła harmonia tego pałacu, gdy wjeżdżało się odległą bramą, pałac stał na małym wzniesieniu, słyszałem podniosłą muzykę, prosta droga rozwidlała się by spotkać się przy tarasie. Obory kilkanaście km za Warszawą, pałac, dawne czworaki, gdzie pokoje gościnne, stawy, piękny park. Powstało tam wiele książek, grano w brydża, Słonimski, oglądano telewizję, wygrażano na komunę. Jest sporo anegdot dotyczących tego miejsca. Najzabawniejszą opowiedziała mi Alicja Sternowa.
W Oborach, kiedy były jeszcze małe Obory i siedziało się przy osobnych stolikach, jedliśmy posiłek. Był przedwojenny prezes ZUS, była Zarembińska i ja z Anatolem. I nagle wchodzi do stołowego Władek Broniewski, zupełnie nagi, bez majtek, bez butów, bez koszuli. Prezes ZUS, były pułkownik, bardzo zazdrosny o żonę, wstał i wrzasnął: – Odmaszerować! Broniewski zasalutował, odwrócił się gołą pupą. I odmaszerował. „

PODYSKUTUJ: