Wczoraj były moje urodziny, 72. Coś okropnego, właściwie to wielki wstyd mieć tyle lat. I żadnego usprawiedliwienia. Za osiem lat będę miał osiemdziesiąt lat, a przecież osiem lat wstecz to było niemal wczoraj. Więc jutro będę miał 80 lat. A mieć 80 lat, to już nie ma żartów, to zawsze upadek ciała i zwykle degradacja umysłu. W każdym razie bardzo wiele życzeń od znajomych i nieznajomych.
Też wczoraj w prywatnej szkole, do której Antoś będzie chodził. Rozmowa z X, który jest odpowiedzialny za sprawy organizatorskie, coś w rodzaju rozmowy kwalifikacyjnej, Antoś pytany o to i o owo, talentu oratorskiego to mój synek nie ma, ale dał sobie radę. My dwoje z Antkiem odbyliśmy podróż autobusem i tramwajem, szkoła na Muranowie, bita godzina w jedną stronę, biedny chłopak, ale będzie bywał w wielkim mieście, wśród szklanych wieżowców, zawsze coś.
Piotr dzwonił ze Sztokholmu, w strasznym stanie, miał atak lęku i paniki, wezwał pomoc, przyjechał trzy samochody, osobowy, ambulans i policja. W sumie do jego mieszkania wparowało 9 osób, trzech policjantów, trzech psychiatrów obsługa ambulansu. To jest właśnie Szwecja, pastwo opiekuńcze. Chcieli go zabrać do szpitala, nie zgodził się. Zostawili mu leki. Lekarka powiedziała, musi się pan trzymać, ma pan tyle obrazów do namalowania. Piotr teraz okropnie się wstydzi, że odbyła się taka akcja, że tyle osób przyjechało go ratować. Dzwonię do niego w nocy, czuje się lepiej po lekach, ale słowa ledwie się z niego sączą.
Pusty czas, mało się ruszam, mało piszę, dyskomfort nie-pisania. W Przyszłym tygodniu do Przemyśla na festiwal poezji, cieszę się na ten wyjazd bo Lubię Przemyśl.