mało się dzieje w moim życiu, spacer do sklepu czy na pocztę staje się wydarzeniem. Ale…26 lutego mam mieć wykład o Norwidzie w Wyszkowie, więc siedzę teraz w poezji i w życiu Norwida. To rwąca rzeka, w której już dwa razy zanurzałem się po szyję. W roku bodaj 1978?….no właśnie, dokładnie nie pamiętam, pisałem wtedy dla zespołu X, zespół Wajdy, scenariusz do filmu fabularnego o Norwidzie. Potem w roku 98 kręciliśmy dokument o Norwidzie, też w Paryżu, to była wielka przygoda, byłem nie tylko scenarzystą, też jednym z narratorów w filmie. Przeglądając książki o Norwidzie, jego pismaa zebrane, wiersze, wszędzie natrafiam na moje dawne studia jak ślady po dawnej pracy w kamieniołomach. A pamiętam niewiele. Przeklęty los dał mi nędzną pamięć. Ta ułomność jakoś naznaczyła moje życie, zaczęło się od szkoły, która dlatego była dla mnie udręką.
A teraz wymiana listów z dyrektorką mojej dawnej szkoły, więc nr. 34 na Zakrzewskiej. Chcę odwiedzić szkołę i wypić z nią kawę. I mieć spotkanie w dawnym czasem. Też ze swoja dawną biedą. Napisałem niedawno taki wiersz…jakby przewidując to spotkanie.
Powrót do szkoły
Wszyscy moi nauczyciele
Już umarli
Płaski jak deska pan Suwald
Nauczyciel fizyki
Zanurzony w nicości
Mały okrutny matematyk Pyza
W rogowych okularach
Roztrzepana pani Nolitngowa
Jakby wyjęta z powieści Dickensa
Uczyła nas angielskiego
I woźna Stasia
Z wiecznie mokrą szmatą
Wszyscy martwi
Nawet piekielnie groźny
Dyrektor szkoły łysy pan Redlich
Który seplenił i czasami
Podnosił uczniów za ucho
On też w proch obrócony
I po co było
Tak przejmować się klasówkami
I uczyć się szkieletu żaby
Jakby od tego zależało
Istnienie świata
Przyszła duża paczka z kilkunastoma książkami, kandydującymi do nagrody literackiej Zakopanego za miniony rok. Jestem w jury. Niektóre albumowe, pięknie wydane, pachnące farbą i górami. Będzie mi trudno z nimi się rozstawać, a nie mogę ich trzymać, zarastają dom, zjadają go.
Kiedy odwoziłem Frania do jego koleżki, jego radość perspektywą zabawy, czysta i przejrzysta, wracam do domu nią opromieniony.