dzień w domu, rodzina za Warszawą, wpada Robert, długo i serdecznie rozmawiamy. On też ma swoje problemy, swoje demony i depresje, a zdaje mi się młody, wolny, ma wielki talent techniczny, zajmuje się samochodami, naprawia je, przerabia, zazdroszczę mu trochę, a on trochę zazdrości mi pisania. Najbardziej cenimy sobie to, czego nie mamy, co wydaje nam się nieosiągalne.
Potem znowu sam, ale nie jest mi dobrze z samotnością. Piszę coś nowego, ale bez wiary, że z tego coś będzie, że to się rozwinie w prawdziwe pisanie, że stworzę z tego świat.