Rano wypełnia mnie po brzegi panorama Tatr.
W bibliotece obrady jury, nie spieramy się, ale falują nastroje, raz taka opinia przeważa, za chwila inna, waha się decyzja, jedna przypadkowa kropla wystarczy by książka zostala wybrana. Ale przecież podobnie jest przy wyborze pisarza na Nobla.Kolejna kropla i jest decyzja.
Otwarcie Festiwalu Literackiego na Placu Niepodległości.
Dzwoni do mnie kierownik hotelu. Zafrasowany. Pyta mnie czy zgodzę się, by dokwaterowal mi na jedną noc człowieka, miał zarezerwowana noc, a on nie ma już wolnego pokoju.A mój apartament dwupokojowy. Zgłupiałem. Mam dobre serce, a czuje, kierownik cierpi.Pytam jak głupi, a co to za człowiek, jakiego zawodu. Nie wiem mówi zawstydzony kierownik. Łapie oddech, i mówię, nie ma mowy.Potem zły jestem na siebie, że nie powiedziałem mu, że mam genialny pomysl, powinien przenocować tego kłopotliwego gościa w swoim domu.
Kolacja w Drukarni Smaku.
Czytam biografie Dostojewskiego, stoi właśnie przed plutonem egzekucyjnym. Księżyc rzuca blask na Tatry.