korki na mieście. Podpisuję umowę w Zwierciadle na książkę o depresji. Redakcja pomału zadomawia się w nowym miejscu. Z Ewą do Galerii Opera, ja po raz drugi oglądam wystawę Łukasza. Jutro jej ostatni dzień. Pada mokry śnieg. ledwie można się poruszać po Warszawie.
Dzwoni Mateusz Kijowski, przenosimy spotkanie w poniedziałek, na jakiś inny dzień.Oglądam Wiadomości, już ujawnia się ich tendencyjność, na razie to powolny proces. Ale wiadomo, gdzie to zmierza.
Gdy wracaliśmy do domu, już pobrawszy dzieci, ze szkoły i z przedszkola, padał gęsty, ciężki śnieg. Z domy na roku Poprzecznej i Kajki widzę, że che wyjechać samochód. Wiem, że to musi być Cezary Michalski, puszczam go, by go powitać, gada przez telefon, coś mi nerwowo pokazuje ręką, nagle mnie poznaje….
Rozbieranie choinki, jaki smutek….Dzieci udają, że nie widzą.
Wyszedłem wyrzucić choinkę. Nasz ogród w wysokim, niepokalanym śniegu. Pięknie aż strach. Nawet przewód internetowy między nami i sąsiadami w białym kożuchu