piątek

tenis, Łukaszowi pomyliły się godziny, zorientował się, spóźnił się pół godziny, roztrzęsiony i skruszony, jest niezwykle dokładny i punktualny, zdarzyło się mu to po raz pierwszy, a gramy od 82 roku. Przyjąłem to ze zrozumieniem, nieustannie mi się coś myli. Pocieszałem go.

Z  Antosiem do centrum, korki, tłok, zgiełk. Jednak miło mieszkać poza miastem. Ale z radością widzę jak w Warszawie rosną drapacze chmur. Lubię podniebny miejski krajobraz.

Dzwoni Piotr ze Sztokholmu, znowu miał zapaść, chyba głęboką, szpital. Teraz chyba lepiej. Od dwóch tygodni nie maluje, nie ma na czym nie ma środków na płótna. Krzepię go jak umiem,  zdaje się, że bliska jest chwila, gdy jego obrazy przyjadę do Polski i wierzę, że znajdą tu uznanie. Walczę o to jak umiem.

Utknąłem na 32 stronie z pisaniem mojej nowej powieści, która nie ma jeszcze tytułu. Mój 16 latek zaraz zażyje dopalacza, gdybym był pisarzem z krwi i kości, też bym zapalił, by wiedzieć jak to jest.

 

 

 

PODYSKUTUJ: