Wczoraj w winiarni, miła wlascielka funduje nam butelkę wina i jedzenie.Iza ja chwali, ale mówi, to pisowka niestety. Takie czasy, że to ważna informacja, jej mąż Krzys, chirurg opowiada jak PiS obsadza kierownicze stanowiska w szpitalach.Oni są jak rak z przerzutami.
Dzień w Poznaniu, nie było biletow, dopiero o 19.
Czytam w kawiarni dzienniki Maraiego. Ładne zdanie. Śnieżyca, mroźny wiatr,drżące drzewa, pola pokryte gęsia skórka.
Próbuje dotrwać w upale do 19.Spotkanie z D. reżyserka, jedną z organizatorek seminarium. Po przejściach ostatecznych z chorobami.To naznacza cieniem, ale też pewna mądrością.Cudowna wielopiętrowa kamienica. Kelnerka mówi, że ma dobry dzień i funduje nam kawę.
A jednak męczą mnie nawet takie spotkania z ludźmi
Kilka godzin w Muzeum Narodowym. Bardzo lubię to poznańskie, bardziej niż warszawskie.No i jest klimatyzacja.
Z malarstwa xd wieku, iluż ja znałem i znam autorów dzieł z różnych generacji, a z Łukaszem Korolkiewiczem, który też tu wisi, umawiam się właśnie na tenisa. Coraz więcej dowodów na to, że jestem już zabytkiem.