niedziela

jakieś okropne ubóstwo duchowe, w którym jestem od wczoraj, tak jest jak bolą „zęby duszy.” Każdy ból ogranicza czucie, które skupia się tylko na bólu. Boli mnie tylko trochę, ale to wystarczy.

Sam w domu, ten spokój zawsze mnie zaskakuje, ale słyszę szum rzeki podziemnej.

Wielka wyprawa do pobliskiego Lidla, staruszkiem Citroenem, mam wiele czułości wobec  tego samochodu. . A jednak staruszek w kolejce do kasy mnie irytuje, że taki powolny. Niestety mam mało tolerancji wobec słabości starości, chociaż ona się do mnie zbliża.

Dzwonie do J. przeprasza, jest po morfinie i nie chce się wybudzać. Tyle nieszczęść wokół. Nie przejmuj się więc własnymi głupstwami, mówię sam do siebie.

Dzieci wróciły, śliczne i słodkie.

Wiersz wiosenny, który napisałem wczoraj przed snem, w stylu innej epoki.

 

 

Łąka

 

Kwiaty bliskie omdlenia

Skłaniają ku sobie głowy

Sójek w gałęziach igraszki

Łąka się błąka w upale

Pachnie i pulsuje

I nagle odlatuje

Na skrzydłach

Niebieskiej ważki

PODYSKUTUJ: