niedziela

dzwoni od mnie stary poeta Józef K. Głos grobowy, głos straszny, mówi: stała się wielka, wielka tragedia. Myślę, żona mu umarła. Nie może dalej mówić….w końcu wyrzuca z siebie: kotek mi umarł. Nie kpię z tego, tylko ten kto potrafi kochać zwierzęta, potrafi kochać ludzi.

Pochmurno mi dzisiaj było, chociaż mróz za oknem a ja lubię mróz. Nie wyszedłem z domu, błąd. Jutro bardziej aktywny dzień. Wieczorem u ortopedy, ważna wizyta.

Felieton do „Przeglądu” podciągnąłem, prawie gotowy, może do środy tylko wymienię w nim jakiś w nim moduł. Pewnie będą atrakcyjne awantury w sejmie.

PODYSKUTUJ: