błękitne niebo, nieco ponad 20 stopni, idealny dzień. Dzisiaj tylko mały spacer, napisałem opowiadanie, nie wiem czy dobre, ale podbudowało mnie to psychicznie. Podciągnąłem felietony do Przeglądu i do Zwierciadła.
Urodziny Uty Przyboś, mieszka blisko nas, w Radości. Jadę sam. GPS mnie zawodzi, ale znajduję ulicę, nie mogę jednak znaleźć domu, pytam o numer jakąś panią, która okazuje się być znajomą poetką Agnieszką Herman. I z nią trafiam. Towarzystwo raczej geriatryczne, czyli na ogół mój rocznik. Dom, pudełko z lat 60, ale spory ogród. I w tym ogrodzie tłumne posiedzenie. Podszedł do mnie facet, jak się okazało wielbiciel „Domu pisarzy w czasach zarazy”, to zawsze miłe jak książka kogoś trafi w okolice serca. Szybko jednak się zmywam. Jałowe są takie spotkania.
Dwa wielkie pająki kątniki w naszym domu, pojawiły się w tym samym czasie. Podobno są poczciwe, ale widok straszny. I ten nagły ruch na podłodze, czy na ścianie.