Wczoraj Ania z mężem, przyjaciółka Ewy z dzieciństwa, u nas na kolacji. Utraciły kontakt na kilkadziesiąt lat. Obie w podobnym wieku i obie mają mężów o wiele od siebie starszych, o ponad dwadzieścia lat. Niezwykły zbieg okoliczności. Andrzej jest scenarzystą filmowym. Ania ma klinikę weterynaryjną na Karmelickiej, czyli tam gdzie Antoś chodzi do szkoły. Bardzo mili oboje, ona ładnie i ze swadą opowiada.
Dzwoni Zbyszek Opałko, jego mama Ania, moja bliska kuzynka od strony ojca nie żyje. Wszystko szło w tą stronę. Odeszła bez bólu w półśnie. A mam być właśnie jutro w Chorzowie, gdzie mieszkała, gdzie mieszka Zbyszek, ale zaprasza do siebie. Bo życie musi trwać.
Carolina z Jerozolimy śle mi fotografie i wiadomość, że urodziła jej się prawnuczka. Piszę, że gratuluję, ale to heroizm rodzic teraz dzieci, bo zmiany klimatyczne, groźba wojen. A sam Izraele na ostrzu noża bo Iran i Arabowie. Odpowiada mi: „Wojny z Arabami i Iranem mniej się boję, nam grozi wojna domowa.” Tam rzeczywiście podobny podział jak u nas, i jest coraz gorzej. Dzisiaj w Tel Awiwie wielkie manifestacja w obronie demokracji, poznałem miejsce, to plac gdzie izraelski fanatyk zabił premiera Rabina. Nazywa się chyba placem Rabina.
PO 21, właściwie przypadkiem, zorientowałem się, że pomyliłem daty, spotkanie w Katowicach jest nie jutro 16 stycznia, a 16 lutego. Więc hotel mam z 16 na 17 lutego, a nie jutro. W ten wtorek spotkanie w bibliotece w Chorzowie, miało być po sąsiedzku z tym poniedziałkowym. Więc wszystko bez sensu. I jeszcze w tym śmierć mojej kuzynki, mamy Zbyszka, który zresztą mnie przenocuje, abym nie musiał brać hotelu na własny koszt, bo to by pożarło skromne wynagrodzenie. Nie chciałem zwalać się Zbyszkowi na głowę w tej sytuacji, ale zdaje się nawet zadowolony, że czas bliskiej żałoby spędzi częściowo na rozmowach ze mną. Nienawidzę jednak swojego roztargnienia. Cud, że jeszcze żyję. I że nikogo nie zabiłem.