znowu dzień z tych, które by się chciało zatrzymać. Z Franiem jedziemy rowerami do lasu na konwalie. Ping pong, uparcie nie mogę wygrać z Antosiem, ale jakoś mnie to cieszy. Przegrywać z tym kogo się kocha, to może być nawet przyjemność.
Ewa tłucze zabytkowa karafkę z nalewką, ta wiśniowa nalewka też miała wiele lat, bo u nas alkoholu prawie się nie pije. Pamiętam dłoń mamy, miała piękne ręce, jak z tej karafki nalewa nalewkę z tarniny własnej roboty, do małego kieliszka Zbyszka Herberta, a Kasia, żona poety patrzy na to niepokojem. Te male kieliszki są u nas całe i zdrowe. Tak odchodzą w przeszłość przedmioty, zostają jeszcze przez chwilę wspomnienia. Nie mam do Ewy żalu, chociaż wiem,że ona by w podobnej sytuacji do mnie miała. Można się przywiązywać do przedmiotów, ale tylko wtedy gdy łatwo się z nimi przychodzi żegnać.