wczoraj późno w nocy na film Andersona „Nić widmo”, film perfekcyjny, zmysłowy, chociaż bez jednej erotycznej sceny. Dwie wielkie role.
Przed spektaklem przeglądam gazetę, spotykam nekrolog Krystyny Malm, wszystko się zgadza niestety, imię nazwisko wiek, zawód (psychiatra). Nie ma tylko miasta, gdzie umarła, a powinien być Sztokholm, to zostawia maleńki margines nadziei, że to ktoś inny. Śmierci znajomych zaczynają mnie otaczać coraz bardziej ciasnym kręgiem.