wczoraj telefon z Onetu, propozycja rozmowy w programie Tomasz Lisa, o śmierci. To pewnie na 1 listopada. Czuję się niepokojąco mocny w tym temacie. Dzisiaj pogrzeb mamy Ewy.
Znalazłem mały odcisk na prawej dłoni. Kiedyś miałem odciski do rakiety tenisowej, kiedy dużo grałem. Zeszły mi niestety. Od czego ten odcisk, zaniepokoiło mnie to nawet. Przy komputerze odkryłem – od myszki.
Pogrzeb mamy żony (teściowa to brzmi nieżyczliwie) . Za Tarczynem, drewniany, ładny kościółek. Ołtarz też zabytkowy. Ale i tu zawitała nowoczesność, teksty pieśni i modlitw wyświetlają się na ekranie. Tyle kwiatów skazanych na śmierć, kwiatów też mi żal na pogrzebach. Im bardziej jestem niewierzący, im rzadziej chodzę do kościoła, tym bardziej kuriozalne wydają mi się słowa modlitw i te obrządki. Ale ludziom pozwala to przeżyć śmierć bliskich.
Franio nic z tego nie rozumie, więc nie odczuwa smutku. Antoś już wie, że śmierć to zniknięcie na zawsze, kogoś kogo się znało. I smutno mu.
Mama żony nie była łatwa, powiedzmy, że była skomplikowana. Ale śmierć niweluje tak wady jak i zalety. Niestety. Czemu niestety. Żeby był rym.
Kilkadziesiąt osób z rodziny na stypie. To też świetny, naturalny pomysł, by po pogrzebie zajeść smutek i zagadać. W kilkunastu butelek wódki, żadna nieruszona. Niesamowite. Wiele osób z podwarszawskich wsi i osad. Zawsze mnie poruszają różnice pokoleniowe. Jest pokolenie dziadków ich dzieci i dzieci ich dzieci. Każde nowe pokolenie wyższe, ładniejsze i lepiej wykształcone. Mądrzejsze po prostu. Przy całym kroku wstecz, który teraz robimy, jest jednak wielki postęp. Nie obyło się bez polskiej zimnej wojny domowej. Siedzę w kręgu, powiedzmy nowej inteligencji polskiej i mówimy o tym co się dzieje, jako o paranoi. Rozmawiam z A. która pracuje w MSZecie. Mówi, że to co tam jest teraz dzieje – to zły sen, nierzeczywistość. X pracuje w PAPie, tam tak samo. Unikam spotkania z rodzicami żony brata , bo to pisowcy. Podchodzi do mnie straszy Pan, z wyrazistą twarzą i farbowanymi brwiami. Mieszka w pobliskiej wsi. Mówi, że oglądał mnie w telewizji i chce mi pogratulować, ma takie same poglądy. Za rok wywieziemy ich na taczkach, mówi optymistycznie. Kilka osób uważa że to się może skończyć prawdziwą wojną domową.
Wracamy w deszczu. W Warszawie korki.
W tv, by się wzmocnić film „Stalingrad”. Obraz widziany od niemieckiej strony. Bezsens wojny. Co z tego? Niczego nie nauczyliśmy się. Też czuję się okrążony przez okoliczności.