mało tu piszę, poprawię się…rozmowa z Wojtkiem…mówi też o polskim dramacie, o którym mało się mówi. Jest u nas osiem milionów DDA (dzieci alkoholików) Prawie każde dziecko jest okaleczone przez alkoholiczkę matkę, lub ojca alkoholika To jest schemat. Punkt pierwszy: poczcie, ze nigdy nie będę kochany. itd. Mam bliską znajomą, córkę alkoholiczki, nie może się pozbierać w życiu. Wojtek mówi, że to większość jego pacjentów. Zawsze trudne przypadki.
Dopiero dzisiaj czuję się jako tako, zmora chowa się do nory. Ale wstyd się przyznać, spałem do 13. O 10.30 obudził mnie mój redaktor w Czytelnika, ostatnie poprawki w książce. Zamiast wtedy wstać , znowu zasnąłem. Winny też Sienkiewicz, słuchałem w łóżku jego biografię. Ależ to ciekawe. Na chwilę też włączam „Ogniem i mieczem. „. Ogniem i mieczem” i „Potop” czytałem kilka razy w dzieciństwie. Myślałem, to pewnie bardzo źle się zestarzało. Ale kilkanaście pierwszych zdań pisanych z wielkim talentem i jakie dramatycznie napięcie między słowami. Pisał te wielkie księgi na walizkach w hotelowych pokojach , wracał na chwile do kraju, znowu jechał, miał ze sobą śmiertelnie chorą żonę, którą bardzo kochał. Zmarła po 4 latach małżeństwa. Zdążyła mu urodzić córkę i syna. Bartek Sienkiewicz jest jego prawnukiem. Narodowcy powinni czuć do niego szacunek, a czują tylko nienawiść i pogardę. A Henryk Sienkiewicz zbudował polski patriotyzm jak mało kto. Przed wieloma laty, to ja wprowadziłem Bartka do Pegaza, którego wtedy prowadziłem i okazał się świetnym błyskotliwie inteligentnym mówcą.
Jesteśmy świadkami nie jednej rewolucji, dzieje się ona na różnych poziomach. A jej skutki często są niejasne, ale czasami można mieć złe przeczucia. Jedna z nich to zmiana wychowania dzieci i stosunku do nich rodziców. Dzieci kiedyś lekceważono, mniej kochano też dlatego, że tak wiele z nich umierało we wczesnym wieku, gdyby je bardziej kochano, rodzice umierali by z rozpaczy. Treny Kochanowskiego to wyjątek. I wychowywano dzieci opresyjnie, kary cielesne, mało czułości. Dzisiaj dzieci są kochane bez granic, są centrum świata. I to już zaczęło dotyczyć nie tylko rodzin inteligenckich. Z drugiej strony rodzicie mają mało dla nich czasu, oboje pracują, więc pomaga im Internet a komórka staje się przedłużeniem małej dłoni I dzieciom nie stawia się granic, to efekt miękkiego wychowania, które przecież cenię. Tylko czy nie poszło to za daleko? Dzieci po części żyją w wirtualnym świecie. Znajoma uczy w szkole w Siedlcach. Jest przerażona pierwszoklasistami, to już inna generacja niż te straszne, to dzieci rodziców, którzy jako dzieci też już żyli ze smartfonem w dłoni. Znajoma do tej pory uczyła w starszych klasach, zeszła na parter i pierwszaki zrobiły na niej porażające wrażenie. Pełne nieposłuszeństwo, nie odpowiadali na pytana, nie słuchali poleceń, nie była w stanie nad nimi zapanować, tylko jeden chłopiec sprawiał wrażenie spokojnego, podszedł do niej i powiedział, proszę pani ja mam gwizdek, to podziała.
Jutro muszę wysłać kolejny felieton do „Przeglądu” bo święta. Ale dałem radę, już go mam. Nawrocki mi pomógł wyrzucając słynny „okrągły stół” z Prezydenckiego Pałacu, do dobry temat.
Podciągnąłem eseik Zuzannie Ginczance , mam go wstawić niedługo w „Okno z wierszem”. Studiuję jej biografię. Jedliśmy 10 lat temu w Paryżu kolację z Lusią Stauber, przyjaciółką Ginczanki, dlaczego nie pytałem ją o poetkę? Była z nią też blisko Maria Kawalerowicz, żona reżysera, matka naszej bliskiej znajomej Kingi. Piękny obraz Marii wisi u mnie nad kominkiem. Takie powinowactwa z historią, która się oddala a świadkowie umierają.