czwartek

znowu obudził mnie makabryczny sen, na szczęście takie sny mnie budzą. Potem długo nie mogę dojść do siebie. Taki ponury dzień, że nie wychyliłem nosa z domu, ale to błąd. To jest nosowi potrzebne. Do popołudnia jestem ostatnio senny, to listopad, ale też pewnie lek, który rano biorę. Słabo walczę z tym by nie ulegać tej senności.

Nadal dobrze mi się piszą wiersze, „piszą się”, bo to trochę jakby ktoś we mnie za mnie je pisał. Już prawie gotowy tekst o Miłoszu z wierszem do „Okna” w Zwierciadle. Mam też o Apollinerze, ale najpierw pójdzie Miłosz, bo jest umowa z agencją Wyle, że te wiersze z Miłoszem w roli głównej, czy jako tłumaczem, idą szybko.

PODYSKUTUJ: