w upalny dzień po rozpalonym chodniku do fryzjerki, mały zakładzik z klimatyzacją w centrum Międzylesia. Tanio i dobrze strzyże kobieta zawsze w bardzo krótkiej spódniczce. Kiedyś tu królował pan Stefan, podobny do żółwia i równie powolny, stary Endek. Zjadł go Alzheimer.
Piszę opowiadanie, a mam ich w archiwum przecież wiele, jest nawet tytuł „Raju nie będzie”. Wykroiłem z nich niemal sto stron i wysłałem do „Liry” tytuł „Trąba powietrzna”. Nie mam wielkiego przekonania do tych wszystkich opowiadań, czasami mi się zdaje, że zjadam własny ogon. Staram się więc dopisać nowe, mocne. Ale mocy mi brak.
Napisałem kilka wierszy, z trudem, ale może ośnieżyłem zawianą śniegiem ścieżkę.
Czytam, z myślą o felietonie w „Zwierciadle”, wspomnienia o poecie Józefie Czechowiczu, wydane w w 71 roku, bardzo ciekawe, gruba książka zredagowana przez naszego sąsiada z Iwickiej Seweryna Pollaka. Nie wybrałem jeszcze utworu poety do „Okna z wierszem” . Wśród wspominających kilku znanych mi ludzi, oczywiście z innej już generacji, która przeniosła się dawno temu do Hadesu. Przy okazji wiele smaków i zapachów dwudziestolecia między wojnami, jak zawsze zaskoczenie jak parszywy był to czas, szczególnie lata 30. Hitler „uratował” Polskę przed polskim faszyzmem. Stąd siła i mrok dzisiejszej naszej prawicy. W klęsce tym bardziej złowrodzy.
Dzisiaj zmarł Edward Redliński, kapitalna była jego „Konopielka”. Był prze jakiś czas emigrantem po stanie wojennym, spotkałem go w Stanach, przyszedł na moje spotkanie autorskie w Nowym Yorku. Miałem wrażenie, że jest zagubiony i w biedzie.