czwartek

Do pobliskiego Centrum Zdrowia Dziecka po kule. Będą mi potrzebne po operacji. Pożyczył mi je „stolikowiec ” Grześ, niezwykle miły człowiek. Jego żona pracuje w centrum i zostawiła mi je w portierni. Potem z tymi kulami, zachodzę do warzywniaka Jagody, opieram je o jakąś półkę, kupuję to i owo i samochodem do domu. Ewa pyta o kule, i straszna myśl, nie ma ich, zostawiłem u Jagody. Udało się je odzyskać, ale wyglądało to źle, bo mąż Jagody, gdzieś je odstawił, o czym ona nie wiedziała i wydawało się, że ktoś je ukradł. Już traciłem nadzieję, gdy znalazły się. Moje akty roztargnienia już nie przerażają mnie, tylko trochę złoszczą, przyzwyczaiłem się do nich. Ale to kłopotliwe nie mieć do siebie zaufania.

Dramat z niedawno kupioną spieniarką do mleka, wyłącza się automatycznie, ale potem trzeba przesunąć przycisk i ją zamknąć. Nie sygnalizuje problemu . A jeśli jej się nie wyłączy, po jakimś czasie gdy ostygnie , włącza się ponownie. To oczywiście błąd projektu. Wiem że mogę tak spalić urządzenie, ale nieustannie, mimo wszelkich starań, zapominam wyłączyć. A tak lubię kawę z pianką. Dzisiaj Ewa w ostatniej chwili uratowała urządzenie. Uważa, że jestem niebezpieczny dla siebie i dla otoczenia i trzeba mnie pilnować. To najlepszy sposób by kogoś upupić.

PODYSKUTUJ: