czwartek

nie śpię do piątej, ale nie męczę się, nawet miło, myślę, podczytuję. W rozpacz wpadam gdy budzę się około południa

W Zwierciadle, teraz redakcja w sercu miasta. Pusto, jest tylko Kinga sekretarka i jeszcze ze trzy osoby. Niesamowite. Zawsze był tłum. To zrobiła pandemia, wszyscy teraz pracują w domu. I dobrze. Musiała być zaraza abyśmy się dowiedzieli, że to możliwe.

W bibliotece Stowarzyszenia Pisarzy, tu też zawsze pusto, tylko tłum książek, wystrój z lat 50, widok z okien na Plac Zamkowy i na Zamek. Piękne miejsce. Niedawno była groźba, że miasto zabierze budynek pisarzom, ale ocalał. Pożyczam książkę gospodyni Prousta, Celeste Alberat, o nim, „Pan Proust” , będę pisał do Zwierciadła o tej książce. Stare wydanie, powinien ją mieć w domu, ale czasami mi łatwiej pożyczyć niż znaleźć w swojej bibliotece. A za to pamiętam gdzie stała w bibliotece ojca na Iwickiej.

W autobusie dwie kontrole biletów, ani razu nie proszono mnie o dowód, jakby było oczywiste, że przysługuje mi już darmowy bilet. Gorzej, ze gdy wracałem, jakaś kobieta zdawało mi się w moim wieku, chciała ustąpić mi miejsca. Musiałem użyć całej swojej osobistej kultury by jej nie opieprzyć. Przeszedłem dalej, i stałem, obok siedziała śliczna panienka, i ani było jej w głowie ustępować mi miejsca. Całe szczęście.

Z autobusu przesiadam się do Chryslera, i parkuję przy pobliskim Lidlu. Małe zakupy. Idąc do samochodu myślę, całkiem dzielny ten staruszek, nie psuje się. Siadam, nie chce zapalić. Uparcie nie chce. Akumulator żywy, nie ma zapłonu. Ewa, które odbierała Antka ze szkoły, zabiera mnie. Bardzo źle znoszę awarie samochodu. Dzwonię do Roberta, serdeczny kolega, wybitny mechanik samochodowy, wpadnie jutro.

Fakty w tv, same złe, złowrogie, tragiczne wiadomości. Bez wyjątku. Dopiero w puencie, by widzowie nie popełnili samobójstwa, coś zabawnego. Filmik od dwóch takich co się włamali do sklepu, i nie mogli z niego wyjść. Czekając na policję, skorzystali z alkoholu, który był w sklepie i upili się w trupa.

Antek nie chce jeść późnego obiadu, a ma dwa dania do wyboru, jest pewien, że nasz dom do to luksusowa restauracja, gdzie korzysta się z bogatego menu. Ewa typowa matka Polska, uważa, że jak dziecko nie zje, to umrze. Więc awantura.

Gdy po dwóch godzinach chcę włączyć tv, nie mogę, to chyba wina pilota i dekodera. Wszystko się psuje w domu, wokół domu i we mnie. Depresyjne myślenie. Nie mam guza mózgu jak kolega, napisałem dzisiaj opowiadanie, mam ciekawą książkę do czytania, więc jak mawia ojciec dyrektor – Alleluja i do przodu. Czyli do łózka.

PODYSKUTUJ: