Pierwsza w nocy…
program znowu się udał, jakimś cudem, ale chyba pomagam tym cudom…już myślę o następnym, zaczynam zapraszać ludzi, których nie znam osobiście, znam ich książki, więc to pośrednia znajomość, ale czasami bardzo bliska.
Gdyby jeszcze nie była to praca społeczna, tyle lat tak pracowałem, (lata 70 i 80) i teraz jak widać znowu.
Marsz Niepodległości, zgodnie w przewidywaniami, znowu zmienił się w chuligańskie zamieszki. Ten żywioł narodowy, który PiS próbuje oswoić, hołubieni przez nich kibicie piłkarscy, to nie tylko kłopot, wielka kompromitacja. To bojówki, które na apel prezesa miały bronić polskich kościołów, przed najazdem barbarzyńskich kobiet. A tak hucznie czczący święto niepodległości, racami wzniecili pożar w pracowni Stefana Okołowicza. Atakowali mieszkanie dwa piętra wyżej, gdzie wisiał baner strajku kobiet. Nie wcelowali. Okołowicz przechowuje oryginały niezwykłych fotografii Witkiewicza, który był nie tylko zdumiewającym pisarzem i malarzem, też wybitnym fotografem. Na szczęścicie tych fotografii nie było w pracowni. Nagle przypominam sobie, że wspólnie z Okołowiczem na początku lat 90 zorganizowaliśmy w Sztokholmie, w muzeum Strindberga, ważną wystawę (byłem wtedy dyrektorem Instytutu Polskiego w Sztokholmie i attache kulturalnym). Zestawiliśmy zdjęcia Witkiewicza i Strindberga, on też był interesującym fotografem i podobnie jak Witkiewicz wielkim ekscentrykiem. Jak mogłem zapomnieć o tej wystawie, to jedna ciekawszych rzeczy, jakie zrobiłem w Szwecji. Jak ten czas oddalił się ode mnie, zdaje mi się, że byłem wtedy kimś innym. A pożar okazał się potrzebny by wzbudzić moją pamięć.