wczoraj mała depresja, pół dnia przespałem. To nie tylko upadek psychiczny, ale też niedomaganie ciała. Zaczyna się młyn szkoły, od razu w domu niepokój, nadmiar, stres. Ratuje mnie oglądanie US Open, to ucieczka od siebie.
Dzisiaj chyba lepiej, przed południem tenis.
Biblioteka, sklep, obiad w ogrodzie, odwiedziny kotki Matyldy, US Open. Czytam po raz kolejny wywiady do mojej książki. Korespondencja na facebooku z Michałem Kottem, z Nowego Jorku, staram się wyjaśnić pewien motyw jaki pojawił się w wywiadzie z Sandaurem, który relacjonował mi co mu mówiła na temat jego ojca pułkownikowa Bristigerowa, słynna szefowa V departamentu UB w czasach stalinowskich. Wszyscy, którzy mogą pamiętać ważne dla nas fakty, już nie żyją. Chwila na tarasie, poprawiam wiersze, z jednego zarodka stworzyłem wiersz, chyba dobry. Zadowolenie, niemal radość, dzień od razu nabiera sensu.
Posłałem Michałowi do Nowego Jorku wywiady z „Domu”. Poruszony. Tłumaczę mu, że to zaledwie suplement książki. Moja powieść „Zakręceni” śpi w poczekalni. Paweł jakoś nie może tego przeczytać. Oddaliłem się do tej książki, już jakby nie moja. Będzie mi trudno coś w niej zmienić. No może język jakim mówią młodzi, to będę pewnie jeszcze modyfikował.
Już czuję niepokój, lęk nawet, co nowego pisać. Do tej pory nawet okruszka pomysłu. Inna sprawa, że na razie nie szukam nawet tych okruszków.