Wczoraj – długa ale bezbolesna podróż, przesiadka we Wrocławiu. Tam dobra kawa na pięknym dworcu.
Mieszkam w hotelu blisko granicy, w nocy poszedłem na spacer by przejsc most graniczny, pusto, cicho. Jakby Europa była zszyta na zawsze.
No właśnie czy na zawsze? Kiedy mówię o tym ironicznie na spotkaniu cała sala uśmiecha się gorzko… Wszyscy rozumieją te aluzje aż za dobrze…
Rano wykład o Leśmianie dla uczniów liceum, w domu kultury. Jaki to dom, raczej piękny palac, chociaż ponury.Przed wojna było tam muzeum pruskie. Budowla wielka, eklektyczna.
Udało mi trzymać przez cały czas uwagę uczniów na smyczy.
Miałem czas do 17, więc duży spacer po niemieckim Zgorzelcu, czyli po Goerlitz. Towarzyszyla mi Pani z biblioteki. Byłem tu przez chwilę parę lat temu.I znowu uderzyła mnie uroda tego miasta.
O 17 wykład dla dorosłych, w połowie o Leśmianie, a potem moje spotkanie autorskie. Duża i czula publicznosc.
Jak zwykle dominują starsze panie, brakuje panów. Tak kobiety przejmują od mężczyzn świat, tak też.
Sprzedałem cała walizkę książek, co do jednej. A była pękata i ciężka. Wrzucic ja na półkę w pociągu, to był wyczyn nie lada.
Mieszkam w hotelu PTTK, jedyny tutaj dosyć podly, ale wystarczający. Obok tania i świetnia restauracja Afirmacja, obżeram się i zlopie piwo…miedzynarodowe towarzystwo, ukraińska młodzież, bardzo sympatyczna i Niemcy. Jezyk śpiewny i język brutalny.
Kiedy byłem w parku po niemieckiej stronie, robotnik krzyknął do kierowcy wywrotki halt…od razu zapaliła mi się czerwona lampka. A przecież wiem,że dzisiaj to być może najbardziej tolerancyjnie społeczenstwo w Europie.W Goerlitz widać sporo kobiet w chustach.
Kiedy jestem sam w hotelowym pokoju, kiedy nie pisze, nie czytam, wlewa się we mnie wielka pustka, a cisza boli. Wtedy otwieram telewizor. Co za upadek.