wczoraj tort i świeczki, ale biedny solenizant był bardzo zawiedziony prezentami, dzielnie wstrzymywał łzy, a mi serce się kroiło…
O 20.40 jestem w Superstacji, w Programie Elizy Michalik.
U stamatolożki, potem prześwietlenie całej szczęki. Z mojego wiersza, ” te nasze białe czaszki, szczęki na zawiasach.”
W pobliskich Złotych Tarasach spotkanie z L, jest reżyserką dokumentalistką. Będzie robić film o depresji. Też choruje. Jesteśmy wiec oboje w klubie D. Długo i szczerze rozmawialiśmy, ona z moją książką, ” Osobisty przewodnik po depresji.” Przekazuje pozdrowienia od znajomej, której moja powieść o depresji „Rzeka podziemna ” bardzo pomogła w biedzie. Dzięki temu, że pomagam innym, miesiące , lata udręki nabierają jakiegoś sensu.
W autobusie, (coraz chętniej zamieniam auto na autobus), zaczepia mnie jakaś pani, pyta czy ja to ja, życzy mi wszystkiego najlepszego i robi aluzję do horroru politycznego. Pocieszam ją, że to minie.
Dobrze się czułem w programie z Elizą, z wyjątkiem tego, że włożyła szpilki, a wtedy ma 1.90 z przecinkiem.
Po programie wkładam płaszcz, szykuje się by wsiąść do samochodu stacji, tylko mam problem z zapięciem płaszcza, trudno myślę, jest ciemno , wkładam rękę do kieszeni i dziwię się, że mam tam portfel, a nie w kieszeni marynarki jak zwykle. Wyjmuję go, chyba mój portfel, otwieram nie mój. I nie mój płaszcz. Bardzo mało brakowało, abym tak pojechał do domu.