Jak wczoraj jadę autobusem do centrum. W Cafe Radio spotkanie z Joasią Wiszniewską. Dwa razy w tej kawiarni występowałem publicznie, ponad rok temu miałem tu spotkanie autorskie. ( na przepustce ze szpitala psychiatrycznego, gdzie pobierałem elektrowstrząsy, bardzo przyjemnie). Joanna jest malarką, autorką świetnych grafik. Mam ich wiele w domu, jej grafika stworzyła okładkę mojej ostatniej powieści „Wyszedł z siebie i nie wrócił”
Z Joanną nie widzieliśmy się ze trzy lata…nic nie zmieniona, jak zawsze roztrzepiotana i serdeczna. Przywiozła mi z prezencie tą właśnie grafikę z zapałkami.
Dzisiaj znowu dwa akty roztargnienia. Jeden z dowodem rejestracyjnym Citroena, byłem pewien, że go zgubiłem. Gdyby tak nie było zawsze, myślałbym, że to początek galopującej miażdżycy, jeśli nie gorzej. Dobrze, że nie zostawiłem w autobusie grafiki Joasi, jak to mi się zdarzyło w pociągu z obrazem Kasi Karpowicz.
Utknąłem z pisaniem opowiadań, ledwie po kilka zdań dopisuję w ciągu dnia.
Myśl Anais Nin z jej dziennika:”łgarstwa prowadzą do samotności”. Tak. Ale jeśli się mówi za wiele prawdy jest tak samo. Jesteśmy skazani by żyć pomiędzy prawdą i kłamstwem.
Kiedy odwoziłem Antosia na terapię, wskazał mi dumny na duże plakaty z moją podobizną, wiszą w kilku miejscach w Międzylesiu i reklamują jutrzejsze spotkanie ze mną w Domu Kultury. Spotkanie ze swoim monstrualnie powiększonym odbiciem w miejscach publicznych, nie jest spotkaniem ze sobą, a z kimś obcym, kto się pod nas podszywa