Zmrożona niedziela

Zmrożona niedziela

    Rano w łazience na piętrze wiotczeje mi strumień wody i zanika… pękło z mrozu serce pompy, a może zamarzła jakaś żyła, która doprowadza nam krew do domu…? No to ładnie… Ale spokojnie… największym wrogiem w takiej sytuacji jest nasze automatycznie ciemne i dramatyczne widzenie…   Parzę jak Franek namiętnie ssie swoją pierś, czyli pierś mamy… nie ma żadnych wątpliwości…  od ssana, od karmienia począł się ludzki pocałunek, też ten namiętny… A też seks oralny… I ludzka namiętność do jedzenia, pocieszania się jedzeniem, co jest u źródeł epidemii otyłości, klęski XXI wieku…   A  woda jest na powrót, czyli coś odmarzło,  dlatego nie warto ciemno myśleć na zapas…  na zapas warto być optymistą, nie pesymistą….  uczę się tego dopiero teraz i mam tu sukcesy…    Ola, 5-letnia sąsiadka Antosia z krótką wizytą.  Zabawy w chowanego i ciuciubabkę,  w których biorę udział… słodkie wspomina własnego dzieciństwa, które przetrwały w tych dwóch zabawach… Antoś szczęśliwy,  co chwila całuje Olę i się do niej przytula… Jak łatwo i naturalnie oddaje innym,  co mu daliśmy w miłości i czułości.  Ale też widzę jak od razu oddaje otoczeniu agresję,  złość i krzyk na niego, co to też się nam przecież zdarza… bywa czasami taki nieznośny… Ma mocny charakter –  pocieszamy się…    Jak niezwykła jest książka Alllana De Bottona „Architektura szczęścia”. Moja myśl z jej inspiracji: „Gdyby domy i przedmioty, które je wypełniają ujawniały nam wysiłek jaki włożono w ich stworzenie,  nasze życie byłoby koszmarem. Całe szczęście, że nasz świat jest światem pozorów, pod warunkiem, że mu w tym za bardzo nie przeszkadzamy, chorobą, która ma na imię „świadomość”.    Spacer z Antosiem i z sankami w lesie  w głębokim śniegu… Część magii, którą on odczuwa wobec świata spływa na mnie jak łaska.  Zapomnieć, że małe górki,  z których korzystamy do zjeżdżania na sankach, to dawne okopy… Jedyny bodaj pożytek z bezsensu wojen…

PODYSKUTUJ: