Ranek, rześko, słonecznie. Grzegorz pokazuje mi swoją pracownię w piwnicy, (ma też na górze bardziej świetlistą) Niezwykła ilość farb i kartonów w pracami. Album pięknie wydany tylko w 80 egz. Te obrazy godne są francuskich impresjonistów, najbliżej im do Renoira.
Telefon z Le Soir do Grzegorza, temat puszcza Białowieska. Każdy Belg wie kim jest Rosiński. Więc jego głos waży. Mówi mi najpierw, nie chcę się mieszać do polityki, po czym słyszę, że mówi w wywiadzie mocniej niż ja o sytuacji w Polsce.
Spacer z Krysia na pobliskie wzgorze, mijamy wypieszczone domki, przy każdym basen, pełzające roboty ścicnaja trawę. Oswojone dostatnie koty, male lwy, leniwie odprowadzają nas zielonymi oczami, niektore łaszą się. Każdy centymetr przestrzeni tu zadbany. Widok z gory na Burgdorf, króluje wieża starego kosciola. W dali Alpy.
Zdecydowalem sie skoczyc do basenu, woda morderczo zimna, ale to świetny masaż mózgu. Do późna w nocy siedzimy, gadamy, jemy i pijemy.
Dzieci nieznośne i rozkapryszone, szczegolnie Antos. Jest tu wielki telewizor z 3D, wiec nasz potwor żąda filmu dla dzieci w tym systemie, zlosci sie i kaprysi. Biedny Grzegorz probuje coś znaleźć dla niego. A ten nadal karpysi i uceka. Dopadam go na gorze i rzucam sie na niego z morderczymi zamiarami. Ujrzalem przerażnie w jego oczach i teraz ciagle widzę te jego oczy. I boli mnie to.