już w Bugdorfie, niewielkie miasteczko 30 km od Berna. U naszych przyjaciół Krysi Muller i Grzegorza Rosińskiego (słynny malarz, który zrobil światową karierę, tworca komiksowego Thorgala)
Jechaliśmy tu zamiast pieciu godzin, dwanaście. Korki. Ale byla to piękna podróż, czulem sie b. dobrze, bo byłem malo ze sobą a wiele z podróża. Najpierw pożegnanie z Toskania, stalismy na naszym wzgorzu, obok basenu patrzac na krajobraz tej pieknej krainy. Grześ, geniusz techniczny, doladowal nam GPS w domu i uratowal nam zycie, bez tego urzadzenia okrutnie bysmy bladzili. (nasz GPS nie laduje sie z samochodu, uszkodzony przewod). Nieslychane widoki zanim zapada zmrok i żal, że mrok zabiera nam krajobrazy, góry i jeziora. Pierwszy duzy korek jeszcze we Włoszech. Korek monstrualny, w takim ludzie sie zalatwiaja na widoku, kopuluja, jedza, a przede wszystkim zloszcza sie, szczegolnie Wlosi. Tuz obok nas doszlo do dwóch wielkich awantur niemal z mordobiciem i z wzywaniem policji, bez sensu, bo nie miala szansy dojechac. Sceny jak z „Rzymu” Felliniego.
Dojechaliśmy po pierwszej w nocy. Jeszcze rozmowy i martini Obudziliśmy sie okolo 12 w południe. Jaki wstyd.
Cały dzień w ogrodzie nad basenem, w burzy kwiatów, w tle wzgózra w dali Alpy. Jedzenie i picie, rozpusta. I rozmowy, rozmowy. Grzegorz kochany i mądry gaduła. Z Krysia blisko i serdecznie jak zawsze, jak kilkanaście lat temu.
Grzgorz z pokazuje mi albumy ze swoimi dziełami, niektore pieknie wydane. Zachywycam się jego szkicami, wole je od obrazow, ktore sa swietnymi ilustracjami komiksow, ale czasami sa bliskie kiczu, co jest zamierzone. Jego szkice i malarskie probki to prawdziwa sztuka. Zachywcam sie szczegolnie jednym obrazkiem, w stylu XIX wiecznych szkiców malarzy podrozujacych po krajach arabskim. Grzegorz znika na dłuzej, wraca z oryginałem i mowi – to dla ciebie.
Ta Polska, ktora ciagle wraca w rozmowach, koszmar tego co sie stalo. Bol, ze to sie stalo i zal. Podobne rozmowy mieliśmy w Toskanii.