jakieś okropne ubóstwo duchowe, w którym jestem od wczoraj, tak jest jak bolą „zęby duszy.” Każdy ból ogranicza czucie, które skupia się tylko na bólu. Boli mnie tylko trochę, ale to wystarczy.
Sam w domu, ten spokój zawsze mnie zaskakuje, ale słyszę szum rzeki podziemnej.
Wielka wyprawa do pobliskiego Lidla, staruszkiem Citroenem, mam wiele czułości wobec tego samochodu. . A jednak staruszek w kolejce do kasy mnie irytuje, że taki powolny. Niestety mam mało tolerancji wobec słabości starości, chociaż ona się do mnie zbliża.
Dzwonie do J. przeprasza, jest po morfinie i nie chce się wybudzać. Tyle nieszczęść wokół. Nie przejmuj się więc własnymi głupstwami, mówię sam do siebie.
Dzieci wróciły, śliczne i słodkie.
Wiersz wiosenny, który napisałem wczoraj przed snem, w stylu innej epoki.
Łąka
Kwiaty bliskie omdlenia
Skłaniają ku sobie głowy
Sójek w gałęziach igraszki
Łąka się błąka w upale
Pachnie i pulsuje
I nagle odlatuje
Na skrzydłach
Niebieskiej ważki