Z dziećmi na filmie „Sing”, chwilami nawet dla mnie zabawny.
Telefon od Krysi ze Szwajcarii, kilka lat tremu zniknęła z mojego horyzontu. Tylu ludzi umarło w międzyczasie, też Christian, jej mąż. Jaka radość ponownego spotkania, na razie tylko przez telefon. Czyta właśnie moją książkę o depresji. Od jakiegoś czasu wie co to za „zwierzę.” Byliśmy kiedyś ich gośćmi, w ich zimowym domu, zawieszonym wysoko w Alpach. Dużo jeździliśmy wtedy na nartach. Znowu zaprasza. Czy mam siłę tłuc się tam zimą samochodem, z trójką moich potworów?
Mili sąsiedzi na kolacji. Piątka dzieci szaleje w naszym domu.