Wczoraj gęsty jak dla mnie dzień, kolegium w redakcji, ponad trzy godziny, ale ciekawie i serdecznie. Potem do Moniki na Ursynów. Ładny, nowy apartament w którym mieszka. Jeszcze jest Ewa i Agnieszka, moje sąsiadki i przyjaciółki z podwórka, z Iwickiej. Adam nie chciał przyjechać. Boi się, że źle pisze w swojej książce o jego ojcu. Stary Sandauer, jak sam Adam mawia, był dziwolągiem, ale staram się o nim pisać serdecznie. Adam nie zna tego materiału, muszę mu go posłać, ale boję się, że jest na etapie idealizowania swego ojca. Chociaż pamiętam, że kiedyś był bardzo wobec niego krytyczny. Więc szlag trafi zdjęcia, które miał mi dać, szkoda. Jak patrze na naszą piątkę, wszyscy jesteśmy poszarpani psychicznie, to trauma wojna, którą przeżyli nas rodzicie, a na nas rzucili jej cień.
Dostałem wczoraj od Ewy co najmniej dwugodzinne nagranie zapewne rok 88, o audycja w odcinkach o Iwickiej, drugi program radia. Żył jeszcze dozorca Badowska i jego żona pani Irena , Marian Brandys, Juliusz Żuławski i kilka innych osób, których już nie ma. Wszyscy opowiadają o domu. Głosy tych ludzi, głęboko wyżłobiły koleiny w pamięci, teraz to odżywa. Metafizyka. Chropowaty głos Badowskiej, wiejski jej męża, Większość rzeczy wiem i to już napisałem, ale jest też trochę nowych faktów o latach 50 i o domu. I Słucham sam siebie sprzed lat , jak nie siebie.
Znajamy z facebooka z malego miasta pisze do mnie : „Szykujemy sie do protestów 13 grudnia. Wydrukowalismy tysiace ulotek tak jak za czasu komuny i je roznosimy od domu do domu , od klatki do klatki. Społeczeństwo moze sie obudzi.”
Skończyłem poprawki mojej nowej powieści. Mogę to już dać komuś do czytania, ale się boję.