noc, czternascie przebudzen, tyle razy sasiad chodzil siusiac. O swiecie poczal chrapac. Przed szosta pielegniarka, cos wstrzkuje w welfon. Za wysokie cisnienie. Nasz prysznic niewygodny, korzystam z publicznego, przychodzi staruszka, rozbiera sie przy mnie i tez bierze prysznic w wannie obok. Staram sie nie dostrzegac jej ciala, fantastycznie zmienionego przez czas.
Za poltora godziny zabieg, czas plynie leniwie ze świergotem ptakow. Zle mi na ciele i duszy. Co warta jest taka jakosc zycia. Jesli poloze sie zle mysli beda mialy latwiejszy do mnie dostep. A wiem, ze nie zasne. Sasiad juz spi, szczesliwi ludzie,ktorzy maja latwosc snu.
Po zabiegu…nie moge dojsc do siebie, nudnosci, bole glowy i miesni . I smutek bez granic ..Dopiero teraz przypominam sobie chwile przed uspieniem, przypinanie elektrod do glowy…wczesniej widzialem jak wywoza z sali nieprzytomnego siasiada, tez mial zabieg..dramatyczny widok.
Nieznosne szuranie i czlapanie korytarza, to chorzy chodza tam i z powrotem. Ktos puka do drzwi otwieram, szalona twarz jak z gabinetu strachu. Jak to wszystko wytrzymac.
Obchod, rozmowa z moim lekarzem …elektrowstrzasy jesli dzialaja to po kilku zabiegach.
Smutek bez granic.
Sasiad pociesza mnie, ze po pierwszym zabiegu tez czul sie fatalnie ..chyba deszcz pada…ciezko mi nawet wyjrzec przez okno..
Pielegniarki tez mowia, ze pogorszenie nastroju normalne po pierwszym zabiegu. Od razu mi lepiej, troche lepiej. Zdjeto mi welflon. Jak widac, nie mam o czym pisac, pusto w srodku.
Kilka strasznych godzin, potem drzemka i lepiej.Takie meldunki z mojego tu pełzania. Jutro o 18 mam wieczor na Nowogrodzkiej 56, Stowarzyszenie Wolnej Europy, kawiarnia Radio Cafe …obym czul sie chocby jako tako, jak teraz, bo inaczej bedzie to moje ukrzyzowanie. Żeby jechać muszę oczywiście dostać przepustkę od lekarza.
Wielkie wolanie – po leki! I schodza sie zewszad nieszczesnicy….i stoja w kolejce.