a więc to już reguła, że po każdym dużym wysiłku, przeżyciu, choćby była to udana podróż, płacę potem zapaścią. Śpię przez cześć dnia.
Wczoraj w programie Mariusza Ziomeckiego z zanikami myślenia już na wizji, a przecież temat Nobla mi bliski. Wcześniej Anna Grodzka, serdecznie z nią, ale jest tu jakieś pomieszanie, więc nie dziwię się, że nie każdy sobie z tym radzi.
Chwilę z Mariuszem po programie. Mówi; w latach 70 tyle jeździłem po Polsce , a nie zauważyłem jak głupie i dziecinne jest polskie społeczeństwo. I mam o to do siebie żal. Nie wiem, czy się z nim zgadzam. Na pewno wielki festyn „Solidarności” zaburzył nam ostrość widzenia i stworzył wiele złudzeń.
Okropnie zaniedbałem te wpisy we Francji, mając cząstkowy dostęp do internetu. A też wir w głowie. W czwartek Paryż był słoneczny i rześki. Zachód zastał nas na moście Aleksandra, Sekwana z szerokim pasmem blasku, raz srebrnego, a raz złotego rozmigotania. Tak było zawsze, a dopiero Turner i impresjoniści to dostrzegli.
Jakieś dwa, trzy pół-wiersze napisałem w Paryżu , co sobie cenię. Czy powstaną z nich pełne wiersze jeszcze nie wiem. Zawsze pisałem proste wiersze, a teraz jeszcze je upraszczam, stając o krok od milczenia.
Jutro muszę jechać do Kutna, a więc robię trasę: Paryż-Warszawa- Kutno. Jest w Kutnie, w brzmieniu nazwy miasta coś prowincjonalnego, na co może Kutnio nie zasługuje. Ogłoszenie wyników konkursu na opowiadanie, jadę z Anią Bolecką , która była w jury, Ania Janko nie może. Lubię te dwie Anie.
A to Tuwim:
Rzuciłbym to wszystko, rzuciłbym od razu,
Osiadłbym jesienią w Kutnie lub Sieradzu.
W Kutnie lub Sieradzu, Rawie lub Łęczycy,
W parterowym domku, przy cichej ulicy.
Byłoby tam ciepło, ciasno, ale miło,
Dużo by się spało, często by się piło.
Tam koguty rankiem na opłotkach pieją,
Tam sąsiedzi dobrzy tyją i głupieją.
Poszedłbym do karczmy, usiadłbym w kąciku,
Po tym, co nie wróci, popłakał po cichu.
Pogadałbym z Tobą przy ampułce wina:
„No i cóż, kochana? Cóż, moja jedyna?
Żal ci zabaw, gwaru, tęskno do stolicy?
Nudzisz się tu pewno w Kutnie lub Łęczycy?”
Nic byś nie odrzekła, nic, moja kochana,
Słuchałabyś wichru w kominie do rana…
I dumała długo w lęku i tęsknicy:
– Czego on tu szuka w Kutnie lub w Łęczycy?
Nieznośny stan wsłuchiwania się w siebie, ale wszyscy mamy uszy tuż przy mózgu. Okropnie byłoby mi głupio nie pojechać jutro. A więc w Kutnie szukam spełnienia zobowiązania.
Co mi zostanie po Paryżu? Skoro tak mało pamiętam z poprzednich pobytów? Słoneczna smuga na Sekwanie, spotkanie w „Domem powieszonego” Cezanna, rozmowy z Barbarą B. o Adolfie Rudnickim u mamy Marysi,i ta mama pełna życia w wieku 97 lat, i że naleśniki nie były takie smaczne, jak przed laty. I zapamiętam może dziewczynę, bardziej już kobietę, która siedziała na przeciw mnie w metrze, w ciemnej chmurze swoich myśli. Była biała, ale cała w brązach, kasztanowe włosy i oczy , brązowa kurtka i torebka. Tak bym chciał wiedzieć o niej coś więcej, chociaż wiem, ze pewnie by na tym tylko straciła.
Krysia B. na chwilę swoim luksusowym wozem, uparcie piękna i pachnąca, a też grzecznie natarczywa przywozi mi dwie książki X. , swojej znajomej, która chce aplikować do ministerstwa o stypendium, na szczęście ma talent, więc mogę ją poprzeć z czystym sumieniem.
W czasie baraszkowania z dziećmi, pasek odpada mi od zegarka i teraz bardzo źle bez tego zegarka na dłoni, jakby czas urwał mi się z uwięzi.
Coraz bardziej nieufnie patrzę na swoje dłonie, jak na dwa jajka z których może wykluć się starość.
Jutro rano ma być u mnie telewizja z pytaniami o depresję, jestem mocno osadzony w temacie.