czwartek

do Kętrzyna i już w Kętrzynie po spotkaniu. Zostawiam staruszka Citroena na Wschodnim, wdzięczny mu jestem, że dojechał  ze mną i nie stanął po drodze. Dobra podróż nieco archaicznym składem kolejowy z toaletą, gdzie w otworze widać umykającą ziemię ojczystą. W przedziale nie gęsto, czytam dzienniki Manna. Na dworzec wyjeżdża po mnie M. dziennikarka z Kętrzyna, specjalnie przyjechała by jak mówi być ze mną dłużej. To są te objawy bezinteresownej serdeczności, których tak wiele ostatnio doświadczam. Rozmowa w samochodzie, jakbyśmy się znali od dawna i Ona czyta mnie od dawna wiec zna od dawna , czasami lepiej niż ja sam siebie,  bo wiele zapomniałem.   Te ziarna, które pisząc siałem czasami urosły w miejscach zupełnie nieoczekiwanych. Piękny, magiczny zameczek gdzie jest biblioteka, obok gustowna restauracja i mały zajazd gdzie będę spać.Wszystkie ładne i ze smakiem urządzone. Nagranie do miejscowej kablowej telewizji, spotkanie z dyrektorem biblioteki, ładny i  rozumny człowiek, chociaż dosyć dramatycznie widzący rzeczywistość z tej części Polski, wdzięczny mu jestem, że mnie tu zaprosił. Dzwoni z Warszawy tvp Info…chcą mnie dzisiaj wieczorem w studio w Warszawie. Nie ma jak, to zapraszają na wieczór wyborczy 25 października. OK.(postaram się nie mieć zawału)    A tu w Kętrzynie Telewizja Internetowa tuż przed spotkaniem. Pełna sala, oczywiście przeważają kobiety, potem telewizja Olsztyn. I ja to wszystko dzielnie wytrzymuję, też dzięki tabliczce czekolady. Dyrektor zajazdu i restauracji funduje mi kolację i szczera rozmowa, bo o chorobach naszych osobistych i politycznych.     To w karkołomnym skrócie… a ile smaków ginie po drodze, to kościec bez ciała. Opowieść depeszowa.

PODYSKUTUJ: