piątek

płatki śniegu za oknem, a ja nie mam słów.

To już śnieżyca. A ja się waham ostatecznie. Głos Antosia z dołu, brzęk naczyń, jak może mnie to nie obchodzić. Coraz grubsze płatki śniegu. A mnie jakby coraz mniej.

Naiwne poczucie, że jak się tak porządnie prześpię , to potem do nich wrócę, już w dobrej formie. A z tego snu się nie wraca.

Antoś do mnie przybiegł by pokazać mi co zrobił w szkole. Tańcząc radośnie. I pocałował mnie. To powinna być szczepionka na życie.

Hamletowskie pytanie z pigułkami zamiast sztyletu, jaka żałość. Z dwóją małych dzieci, które słodko śpią obok. A wszystko na pyłku naszej planety zagubionej w kosmosie.

 

 

PODYSKUTUJ: