We wtorek o mało nie spóźniłem się na pogrzeb mamy, jakiś wypadek i korek. To był słoneczny i ładny pogrzeb. W kościele Franio szepce: ,mama, jak tu ładnie. Ola z wieńcami, piękna biała kompozycja. Garstka ludzi, ale zupełnie wystarczająca. Ksiądz Niewęglowski serdeczny, ładnie mówił o mamie, którą tak dobrze znał. Jacek Telus, spod ołtarza zaśpiewał wiersz mamy. Idziemy za dwukołowym wózkiem na którym urna z prochami. Antoś bardzo przejęty i poważny, Franio zaczyna grymasić. Idący z nam, jak szal żałobny. Mijamy grób Staffa, z którym rodzice się przyjaźnili, obok Wiech, pamiętam jak siedział z nimi przy stole w Sopocie. Uchylona płyta nagrobna. Ksiądz odprawia swoje czary mary, ładne to, potem ja czytam jeden wiersz ojca, trzy mamy i swój na pognanie. Kilka słów o mamie, mówi Iwonka Smolka w imieniu Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. /// Adaś Sandauer do mnie: Pochowaliśmy już swoich rodziców, teraz kolej na nas. /// Potem dla najbliższych spotkanie u nas w domu, w ogródku, wśród białych i fioletowych, bzów, które szaleją.// Wczoraj Superstacja , tam potkanie z prof. Stępniem, kiedyś szefem Trybunału Konstytucyjnego.// Dzisiaj jakoś nie mogę pisać, snuję się po domu. Już widzę, że jestem skłonny pisać książkę o depresji bo boję się Iwickiej. Po Antosia do szkoły. Dopiero teraz kupuję „Przegląd” , gdzie mój wspomnieniowy tekst o mamie. Zwiedzam obok niedawno otwarty sklep piekarni Grzybki, pysznie to wygląda. I całkiem spora kolejka . A niedaleko jest podobny sklep, ale kiepski, więc skazany teraz na zagładę. Spotykam Wiktora Kulerskiego, mój daleki sąsiad, kiedyś minister kultury naszego podziemnego świata. Z jego bratem siedziałem w jednej celi. Był potem wiceministrem kultury. Człowiek z klasą. Teraz odsunął się od wszystkiego i opiekuje się bezdomnymi kotami. Pytam go ile pochował, mówi dziesięć. A też dla dziesięciu udało mu się znaleźć opiekunów. Mam wrażenie, że Wiktor ma serdecznie dosyć ludzi, stąd jego miłość do kotów. // Wraca do mnie poezja. Pisać ją na przekór niepoetyckim czasom///.
czwartek
PODYSKUTUJ: