Niedziela

Na pięknym rynku w Wejherowie piję kawę, do ciastka dobierają mi się bezczelne gołębie….takiej ptasiej bezczelności jeszcze nie doświadczyłem.

Wczoraj piknik rodzinno-polityczny. Był minister Waldemar Żurek, bardzo z nim przyjacielsko, biedak z obstawą, ma trzech ochroniarzy, mówi że czuje się jak w kaftanie bezpieczeństwa, ale Tusk mi kazał, mówi.

Już w domu. Niedziela przed północą. Po północy będę miał już 75 lat. Oburzające. A też żałosne.

Niezwykle intensywny czas, bo miałem pociąg o 17, więc z Longinem i Danusią do Gdańska. Wszystko w biegu, ale w esencji. Europejskie Centrum Solidarności. Jestem to tu po raz pierwszy, „zardzewiały budynek”, jak wielki stary okręt. Obok bramy stoczni, las stoczniowych żurawi i pomnik trzech krzyży, jest też mozaika nowej architektury, która się miesza za starą.
Potem do Ratusza, wystawa „Nasi chłopcy z Wermachtu „, o Polakach wcielonych do hitlerowskiej armii. Jakim trzeba być durniem, jaką polityczną kreaturą, by robić nagonkę na tą wystawę, że antypolska, co czyniła prawica. Potem Teatr Szekspirowski. Wzruszenie bo pamiętam jak prof. Limon, mógł być rok 95 umówił się ze mną na spotkanie w nadziei, że pomogę mu zdobyć pieniądze na budowę tego teatru. Wierzył naiwnie w moje szwedzkie koneksje. Pomogła Unia Europejska. Widzę w holu, że tu jest biblioteka imienia prof. Jerzego Limona.

Wzruszające listy od Żurka, Waldek pisze, że czyta moje opowiadania. Dałem mu „Trąbę powietrzną” . Nie wiedziałem jaką mu napisać dedykację, powiedział napisz „Trzymaj się” co napisałem. Waldek pisze, że po raz pierwszy od czasu kiedy jest ministrem czyta coś innego niż prawnicze pisma. Zachwyca się opowiadaniami, pisze, że kopiuje je i wysyła swojej partnerce. Że dzięki nim czuje się lepiej, nie tak przygnieciony ogromem zadań jakie go czekają. Nie wie jak bardzo mnie krzepi tymi słowami. Krzepimy się więc nawzajem. Dla mnie to viagra na moja impotencje twórczą.

PODYSKUTUJ: