niedziela

zamyka się kolejny tydzień. Mało zwojowałem, jedno chyba niezłe opowiadanie. Dzisiaj nie wyszedłem z domu, tylko na taras i do furtki, niedobrze. Nie pozwolić zastygać w sobie.

Wiadomość, że Urszula Kozioł nie żyje, znałem ją można powiedzieć do dziecka, odwiedzała rodziców na Iwickiej. W dzienniku w roku 69 zapisałem „odwiedziła nas młoda poetka Urszula Kozioł.” Najdziwniejsze z nią spotkanie bodaj w roku 88. Pojechałem Małym Fiatem z moim niedorosłym synkiem do Paryża. Co za odwaga! Wspięliśmy się na wzgórze Montmarte na którym stoi bazylika Sacré-Cœur. I przed świątynią spotkaliśmy Urszulę Kozioł, przyjechała z autobusową wycieczką. Odwiedziłem ją w małym wrocławskim mieszkanku jakieś 20 lat temu, chciałem robić z wywiad, ale nie zdążyłem, miałem zaraz pociąg. Siedziała w fotelu, za nią piętrzyła się góra książek. To wszystko groziło katastrofą. Pan widzi co się dzieje z książkami, powiedziała zrezygnowana. W mojej „Trąbie powietrznej” jest opowiadanie inspirowane tym spotkaniem, poetkę zabija lawina książek. Potem przez lata miałem z nią stały kontakt telefoniczny, bo drukowałem w Odrze wiersze i opowiadania, była tam redaktorką. Teraz wszędzie piszą, odeszła „wybitna poetka”, a guzik prawda, po prostu dobra poetka.

PODYSKUTUJ: