sobota

Wczoraj Zbyszek z Chorzowa u nas, ale nie śpi, jemy tylko obiad. Wybrał z „Gorącego lodu” opowiadania, które mu się podobają, prosiłem go o to, wybrał sześć. Nie mogę się zmobilizować żeby robić ten wybór opowiadań z moich wszystkich książek, bo mam wielkie opór by czytać własne teksty po latach. A przecież licznych już nie pamiętam i mogę je czytać jak cudze. Ale przecież wiem, że są moje i to mnie odpycha.

Spacer do pobliskiego Helenowa, zanurzony w lesie ośrodek dla niepełnosprawnych dzieci, wiele pawilonów, staw, wybieg dla koni, domowe i orientalne zwierzęta. Wrażenie , że wszystko zadbane, powstaje nowa ładna wiata nad stadionem. Odnowiono pamiątkowy kamień z popiersiem Piłsudskiego, tu spędzał noc poprzedzającą decydującą bitwę roku 20. Potem powrót lasem, pusto, jakby to nie była administracyjnie Warszawa.

Nadal impotencja pisarska i obawa, że tak to już zostanie. Zbyszek pokazał mi nową książkę Annie Ernoux, moja, nasza ulubiona autorka. Koniecznie ją kupić. Może mnie zainspiruje do pisania.

Napisałem kawałek nowego opowiadania dla dzieci, wydaje mi się, że mam na nie pomysł, nie rewelacyjny, ale wystarczający. Od razu lepszy nastrój. Na te opowiadania dla małych 4-6 lat, nie mam jeszcze tytułu. Dałbym im tytuł „trąba powietrzna”, gdyby nie to, że ukazuje się moja książka dla dorosłych pod tym tytułem.

Staram się z Antkiem rozmawiać codziennie pod kątem jego matury, ale gdy chodzi o lektury, nic nie mogę mu pomóc, bo nic nie pamiętam. I całe moje studia polonistyczne szlag trafił z powodu chorobliwego braku pamięci.

PODYSKUTUJ: