Z Ewą do Konstancina, Villa le Fleur, wstyd że po raz pierwszy. Zwiedzamy tylko w pierwszym pałacyku, na drugi nie mieliśmy już czasu, więc następnym razem, w tym pierwszym wystawa obrazów Kislinga. Wiele lat temu widziałem jego obrazy w Muzeum Narodowego i byłem pod ich wielkim wrażeniem, mam album z malarstwem Kislinga. Piękna willa, piękna wystawa. Są też m inn, obrazy Muter, Leopolda Gottlieba, Zaka….Zdumiewające jak wielu wybitnych polskich malarzy urodzonych przed progiem dwudziestego wieku, miało żydowskie korzenie. Cała ta niezwykła Ecole do Paris, to nie tylko ale głównie, polscy malarze o żydowskiego pochodzenia. Zbierał kiedyś ich malarstwo Wojtek Fibak, miał wielką kolekcję, stracił ją po kolejnych rozwodach, sporo sprzedał, mówiłem mu kiedyś; nie wybaczę ci, że nie stworzyłeś własnego muzeum, to że byłeś mistrzem tenisa zostanie zapomnienie, a twoje muzeum stałoby się na stulecia częścią warszawskiego kulturalnego pejzażu.
W 1914 roku, bliscy sobie Kisling i Gottlieb pojedynkowali się, najpierw na pistolety, niecelnie, więc na szpady. Kisling został lekko ranny. Nie bardzo wiadomo o co poszło, a pojedynek został sfilmowany i jest wielką atrakcją wystawy. Potem Gottlieb będzie żołnierzem Legionów Piłsudskiego, wykona tysiące rysunków wojennych, a Kisling gdy wybuchnie wojna światowa zaciągnie się do Legii Cudzoziemskiej, ciężko ranny po ataku na bagnety. Ja miałem podobno ciekawą biografie, ależ nam podupadły biografie w drugiej połowie XX wieku.