sobota

wczoraj u stomatologa w pobliżu, niedawno do oddany do użytku budynek w naszym small city. Bardzo nowocześnie i elegancko. Stomatolog oryginalny, bardzo młody, gęsty kok na karku, głos w 100% kobiecy. Tylko nazwisko i mały wąsik przekonują, że to mężczyzna. Ale muszę się za każdym razem mocno przełamywać by mówić pan. Złe wieści na temat mego trzonowego zęba.

Kolacja w „Starej kamienicy” na ulicy Widok, w Krysią i Grzesiem Rosińskim, jest też grafik Jan Bokiewicz z żoną. Wcześniej w domu pierwsza cześć meczu Polska Austria. Kibicuję Austrii, to już nawyk po czasie, gdy wszystko co narodowe kojarzyło się z PiSem. Wyjeżdżamy gdy jest 1-1. Udaje nam się szczęśliwie zaparkować w Alejach Jerozolimskich. Idąc Alejami mijamy pub, szeroko otwarte panoramiczne okno, w środku obszerny telewizor i tłum pije piwo i ogląda mecz. Kilka osób podgląda mecz z ulicy, w tym nieszczęsny bezdomny. Widzę, że Austriacy już prowadzą 2-1. Trafiamy właśnie na moment, gdy austriacki zawodnik był sam na sam z Bramkarzem i Szczęsny go faulował. Rzut karny. Celnie wykonany. „To koniec- jęknął bezdomny.

Dobra kolacja, serdeczne towarzystwo, Rosińscy byli tylko przez chwilę na moim spotkaniu, więc daję im „Alfabet polifoniczny”, Grzegorz jest jednym z bohaterów ksiązki. Bardzo fetowany w Polsce, nieustanne spotkania, występy, wyjazdy a ma już 83 lata. Ja bym tak nie dał rady. Jaś Bokiewicz okazuje się podczytuje mojego bloga więc niepokojąco wiele wie o mnie. Przez tyle lat pięknie projektował okładki „Czytelnika”. Chwali okładkę mojego „Alfabetu”.

Rodzina wybiera się na Leśną Polanę, ładna nazwa i ładne miejsce, w lesie za Warszawą. Jak zwykle przed odjazdem wiele napięć. I tak jestem sam, nie wiem na jak długo. Słodka gorycz samotności.

PODYSKUTUJ: