wczoraj spotkanie w Czytelniku, niezwykle udane, tłumne, znajomi z różnych warstw geologicznych mego życia, ale też ludzie nieznani. Dziesięć osób z mojej licealnej klasy, to mnie najbardziej wzruszyło. Marta z TOK FM dobrze prowadziła. Pojawił się nieco spóźniony Grześ Rosiński z Krystyną, zażartowałem, że przyleciał na spotkanie specjalnie ze Szwajcarii, bardzo celebrowany w Polsce, więc cud, że znalazł chwilę czasu. Po spotkaniu, przy złączonych stolikach, biesiada z moją klasą. Ola, cała w tatuażach, właścicielka kwiaciarni w centrum Warszawy, antypisowska aktywistka, z niewyparzoną gębą, pokazuje zdjęcie jak została pobita przez nacjonalistów na jakimś wiecu, niemal straciła oko. Agnieszka, moja przyjaciółka od dziecka, jak zawsze niezwykła i była nawet Monika, też z Iwickiej. Powiedziała, przyszłam byś nie myślał, że się gniewam za książkę „Dom pisarzy” i jak opisałeś mego ojca. Więc gniewała się, ale już wybaczyła. I był nasz przyjaciel z Kanady, Krzyś, pojechał potem z nami do nas i jedliśmy sushi. Miło było chociaż jak zwykle po takich spotkaniach, gdzie muszę dać z siebie wiele, więcej niż mam, siadają mi akumulatory.
środa
PODYSKUTUJ: