czwartek

Tenis z Łukaszem bodaj po trzech latach. Obaj pełni obaw. I rzeczywiście na początku jakbyśmy byli w rycerskich zbrojach, lub z workami kartofli na grzbietach. Na dodatek nie kupiliśmy nowych piłek, a stare skapcaniały i nie chcą się odbijać. Ale pod koniec gry łapiemy uderzenie, nie jest dobrze, ale jest nieźle. Więc następny tenis pewnie w sobotę. Jak miło wrócić do tenisa.

SMS z kortów, z numerem telefonu właściciela samochodu, który podejrzewa, że na parkingu zarysowałem mu swoim wozem błotnik. (byłem starym Fordem) Dzwonię. Sympatyczny facet, mówi, że ślad jest ledwie, ledwie, małe zarysowanie, przykro mu ale musi to zgłosić bo wóz pożyczony, bo to, bo tamto. Błotnik nad kołem. Idę do swego wozu. Nie ma żadnego śladu. Przesyła mi zdjęcie, widzę ledwie widoczny ślad a u mnie nic. Rzeczywiście stanąłem blisko, Łukasz mi pomagał wyjechać, więc mogło to się tylko stać jak parkowałem. Ale nic nie czułem no i nie ma śladu. Idiotyzm lakierowanych karoserii, gdzie każde zarysowanie staje się dramatem i kosztem.

PODYSKUTUJ: