wczoraj w Czytelniku, więc po raz pierwszy od operacji jadę na miasto, autobusami, bez problemu z nogą.
Dzisiaj wysyłam felieton do „Przeglądu”. Do apteki i na powrót piechotą, więc dobrze ponad kilometr. Nogi niedawno operowanej w ogóle nie czuję, za to pobolewa ta operowana rok temu. Boję się, że trudno będzie to naprawić.
Szaleniec, który nas prześladuje, dopiero co nasłał na nas sushi, a przed chwilę przyjechało pięć gaśnic. To już kilkanaście takich incydentów. To ktoś kogo Antek poznał na jakimś czacie i dał mu niebacznie nasz adres. Już raz była u nas w tej sprawie policja, jutro trzeba będzie się udać na komisariat.
Przyszły autorskie egzemplarze tomiku „Epoka wymierania”. Pięknie wydana książka, z trylobitem na okładce, to był mój pomysł. Przejrzałem książkę i nie jestem zadowolony . Trzeba było bardziej surowo posegregować te wiersze. Za wiele jest bladych. Za wiele w nich śmierci i starzenia się. Poprzedni tomik „Przed zmierzchem” był o wiele lepszy. Nie mam nawet chęci wysyłać go znajomym. A może to tylko taki dzień, blady, więc wiersze i takie się zdają. Książki jeszcze nie można kupić, pewnie lada dzień…