Wczoraj z Antkiem oglądaliśmy mecz Polska – Walia. Na początku nie wiedziałem komu kibicuję, pogłos pisowskiego czasu, gdy wszystko co narodowe źle mi się kojarzyło, też drużyna narodowa. Okropna męka takie oglądanie meczu, gdy sympatia się waha i nie może się zdecydować. Przy rzutach karnych byłem już za Polską. Ciekawa ludzka cecha, ta potrzeba utożsamiania się ze stadem.
U fryzjerki, zarosłem sierścią i źle się z tym czułem. Gdzie czasy, gdy nosiłem długie włosy. Miałem gęste i nieco kręcone. Teraz takie włosy mają moje dzieci, mają niesamowite czupryny, obaj. Jakieś małe zakupy, liście wykluwają się z pąków. Nadchodzi niezwykły czas.
Nie mogąc zasnąć, jak zwykle, to już chroniczny problem, nagle myśl, ze w moim „Alfabecie” brakuje mi zdjęcia Andrzeja Bieńkowskiego, malarza, wielkiego zbieracza muzyki ludowej. Od razy telefon do niego i przesyła mi piękne zdjęcie.
Zmarł krytyk Literacki Leszek Bugajski, spotkałem go dosyć niedawno u Uchańskiego w Iskrach, potem widziałem go tuż przed operacją w „Czytelniku”, więc kolejna śmierć. Bez sensu to zdziwienie. Przecież w moim wieku już się wie, że wszyscy muszą umrzeć. Ale nadal trwa zabawa w wiem-nie wiem.