w domu. Ten szpitalny tydzień całkiem udany, teraz czuję się niezręcznie, w każdej pozycji jest mi jakby niewyraźnie. .
Rano obchód, prof Marczak, ordynator który mnie operował na czele. Zawsze w dobrym nastroju i w wielkim biegu. Pielęgniarka w pośpiechu ale uroczyście, odsłoniła moje szwy, jak pomnik. „Pięknie”, powiedział profesor, „do domu.” Ja na to: „nie idę, tu mi dobrze, nikt na mnie nie krzyczy, wszyscy się mną zajmują, nie mam żadnych obowiązków…”