Po dzieci, po trójkę , biorę też sąsiada, Stefka kolegę Antosia. We dwóch gadają niestworzone rzeczy. Stefek pytany, opowie każda minutę szkoły , Antoś ani mru , mru. Halny w Warszawie. Wyrywa mi drzwi samochodu i dotykają drzwi taksówki co stała obok. Niestety z taksówkarzem. Ślad ledwie widoczny, ale okropnie się gniewa. Chce wzywać policję, biedna nasza policja, nic dziwnego ze na poważne rzeczy nie mają czasu. W końcu sam spisuje moje dane. Na tablicy rozdzielczej ma podobiznę Matki Boskiej. Ci nasi pełni złości katolicy. Inna sprawa – jak mogliśmy się dać w w robić w samochodu, lakierowane wydmuszki po jajkach, równie kruche. Obłęd ./// Z Antosiem na rowerze, ja też na rowerze, a Franio na hulajnodze, rozpacza, że on też by chciał na rowerze, a jeszcze nie potrafi. Za to na hulajnodze akrobata. Talent sportowy, ciekawe co sobie wybierze./// Kiedy tak jechaliśmy całą szerokością naszej leśnej asfaltowej drogi, Ja na rowerze po prawej , Franio na hulajnodze w środku, Antoś po lewej, a wiatr giął drzewa i prychał na nas deszczem, pomyślałem to właśnie jest szczęście, innego nie będzie…/// Dzwoni Jacek Gawłowski, znany rysowniki, w sprawie dwóch rysunków, wedle których odtwarzam swoje zaginione opowiadanie, a nie rozumiem tych dwóch, Musimy się spotkać. Pisałem „Piłkę „ćwierć wieku temu, może więcej. I zaginął mi ten tekst , odtwarzam go z rysunków, właściwie z obrazów Genialne są te historyczne już ilustracje, nie ma już oryginałów, są tylko slajdy.// Usypianie Antosia, już może sam, ale jak ja to lubię. On zresztą też…i to jego gadanie, zagadki, zgadywanie rysowanych na plecach liter i cyfr, wyznania miłości, a potem odpływa… //
poniedziałek
PODYSKUTUJ: